Pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy po przyjeździe było obserwatorium astronomiczne Greenwich. Większość z Was prawdopodobnie kojarzy to miejsce z południkiem 0*, który przechodzi przez ów obserwatorium. Stałam na dwóch półkulach ziemskich! Niesamowite. Po zwiedzaniu Królewskiego Obserwatorium udaliśmy się na statek i wzięliśmy udział w 1,5 godzinnym rejsie po Tamizie. Przepływałam pod Tower Bridge! Mogliśmy obserwować wszystkie najważniejsze budynki w mieście z Tamizy, wiatr we włosach, słońce... Och, po prostu cudownie! Po opuszczeniu pokładu udaliśmy się na przejażdżkę na London Eye, który jest najwyższym punktem widokowym na świecie! Cała jazda trwa ok. pół godziny, do kabiny może wsiąść, z tego co pamiętam, 25 osób, a wysokość urządzenia to 135 metrów! Całe koło wygląda tak, jakby się nie ruszało gdyż płynie bardzo powoli. Nie ma powodu do strachu, przejażdżka nie budzi żadnego lęku wysokości czy czegoś tam innego. Po zejściu z londyńskiego oka udaliśmy się metrem na Oxford Street, gdzie obczaiłam o co chodzi z tym Primarkiem (niebo szajsu?) i poszłam ze znajomymi na pizzę do Pizza Hut. Kupiłam też kilka pamiątek, ale te pokażę Wam w końcowym poście z serii. Primark niezbyt mnie zainteresował. Prawda jest taka, że Londyńczycy nie kupują w Primarku na Oxford Street. Jeśli już robią zakupy w Primarku to wybierają któryś z dwóch innych sklepów tej marki. Jeśli coś tam się nie sprzedaje, trafia do tego na Ox.St.- turyści kupią wszystko! Chociaż moje współlokatorki wykupiły pół sklepu, ja nie kupiłam niczego. Problem? Nie mój. Po zakupach udaliśmy się na Meeting Point, gdzie przydzielono nas do rodziny, u której mieliśmy zostać zakwaterowani. Mieszkałam wraz z dwoma obcymi mi wówczas dziewczynami, a naszą rodziną okazało się państwo po 70-tce. Moje koleżanki nie były zbytnio zachwycone, ale mnie to nie przeszkadzało. Domek okazał się schludny, nasza sypialnia ładna. Jedynym minusem były ogromnie skrzypiące podłogi. No cóż, trudno. Polubiłam moje łóżko i okno obok niego, przez które obserwowałam Londyn w czasie, gdy moje koleżanki masowały sobie nawzajem plecy, stopy, twarz... No dobbbbrzeeee. Na kolację mieliśmy...pizzę. Taa, druga pizza tego samego dnia. Byłam zachwycona. Po obiadokolacji czym prędzej poszłyśmy spać.
♥
Dziś zdjęcia z Internetu, nie chce mi się szukać kabla do aparatu, a potem szukać odpowiednich zdjęć. Kiedy będzie mi się chciało to pokażę Wam te swojego autorstwa :D
Zazdroszczę Ci zwiedzenia tych wszystkich miejsc. ♥
OdpowiedzUsuńA stylizacja nawet fajna. :)
1. To nie jest najwyższy punkt widokowy na świecie. Wieża Eiffla ma ponad 300m (byłam) :D
OdpowiedzUsuń2. Primark to sklep, w którym odzież jest sprzedawana w bardzo niskich cenach stąd taki popęd w jego stronę. (sama bym chciała powtórzyć tam zakupy)
3. Cieszę się, że wycieczka się udała.
4. Stylizacja jest dość ciekawa
Fajnie miałaś :)
OdpowiedzUsuńcat-wercat
Zazdroszcze! A, to nie najwyzszy punkt widokowy XD
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, ładna stylizacja. Czekam na kolejny cykl z serii Londyn ;p.
OdpowiedzUsuńkatniss-ne
Ja bym wolał zobaczyć Twoje zdjęcia :(
OdpowiedzUsuńStylka ładna c:
Szkoda, że nie wstawiłaś swoich zdjęć, ale trudno.
OdpowiedzUsuńStylizacja mi się nie podoba.